23-08-2011 14:08
Stephen Deas „Adamantowy pałac”
W działach: książki | Odsłony: 13
„Ostra, szybka, bezwzględna lektura” - tak debiutancką powieść Stephena Deasa, według informacji na okładce, określił Joe Abercrombie. I nawet się zgadzam z tą opinią. Tyle że niewiele więcej dobrego o tej książce można powiedzieć. To, że jest krótka, to jej niewątpliwa zaleta, choć gdyby była lepsza to pewnie chciałoby się, żeby była dłuższa. Jest ostra i bezwzględna - miejscami aż karykaturalnie.
Ogólnie widać ogromną inspirację Georgem R. R. Martinem – podobna nastrojowość i typ opowieści, skondensowane jednak na mniejszej powierzchni. Tu również tematyką są zawiłe intrygi królów i królowych. Tu również bohaterowie wykazujący odrobinę bardziej pozytywnych cech łatwo giną. Też mamy smoki, też mamy tajemniczy Wschód, też seks i przemoc. Jak ktoś niecierpliwie czeka na kolejny tom „Pieśni lodu i ognia”, tu może znaleźć namiastkę ulubionej lektury.
„Adamantowy pałac” jest pierwszą częścią cyklu, ale jakoś nie sądzę, by następne tomy były lepsze. To po prostu taki rodzaj lektury, gdzie dużo się dzieje, ale niewiele z tego wynika, a bohaterowie to płaskie figury, którymi bawi się autor. Opisuje ich przy tym tylko w takim zakresie, w jakim potrzebni mu są do rozpisania akcji. Zero głębi, zero prawdziwych dramatów. Nie ma jak się nimi przejmować, bo wszyscy są tylko podstępni, okrutni, zakłamani i źli. Dobrze, że na początku książki mamy pieczołowicie rozrysowane drzewa genealogiczne – postacie tak niewiele się różnią, że warto tam sprawdzać ich wzajemne zależności i kto jest z kim jak spokrewniony, żeby się w nich nie pogubić..
Zresztą śledzenie zaplątanych intryg to najciekawsza strona tej książki. Łatwo można je przenieść na sesje rpg – gracze na pewno się w nich nie połapią i Mistrz Gry będzie mógł mieć satysfakcję z gnębienia drużyny.
Innym dość ciekawym elementem są tak zachwalane na okładce smoki. Pomysł na nie i opisy nie są bynajmniej jakieś genialne, ale niewątpliwie jest to element wyróżniający tę serię, na tle innych podobnych czytadeł fantasy.
Powieść nie jest fatalna. Jak ktoś lubi czytać o bezwzględnych intrygach tudzież smokach, to może mu nawet przypaść do gustu. Jednak na rynku jest wiele innych, lepszych książek.
Chciałbym jeszcze na koniec zwrócić uwagę na fatalną redakcję polskiego wydania. Wydawnictwo Dwójka Bez Sternika Grzegorza Szulca i Joanny Kamockiej trafia u mnie na czarną listę. Tekstu nie przeczytał najwyraźniej nikt po przetłumaczeniu (nawet chyba sama tłumaczka). Roi się od ewidentnych błędów w tłumaczeniu, literówek, niezręczności językowych itp. Naprawdę jedna z najgorszych redakcji, jakie ostatnio widziałem na polskim rynku.
Moja ocena: 7/10
Ogólnie widać ogromną inspirację Georgem R. R. Martinem – podobna nastrojowość i typ opowieści, skondensowane jednak na mniejszej powierzchni. Tu również tematyką są zawiłe intrygi królów i królowych. Tu również bohaterowie wykazujący odrobinę bardziej pozytywnych cech łatwo giną. Też mamy smoki, też mamy tajemniczy Wschód, też seks i przemoc. Jak ktoś niecierpliwie czeka na kolejny tom „Pieśni lodu i ognia”, tu może znaleźć namiastkę ulubionej lektury.
„Adamantowy pałac” jest pierwszą częścią cyklu, ale jakoś nie sądzę, by następne tomy były lepsze. To po prostu taki rodzaj lektury, gdzie dużo się dzieje, ale niewiele z tego wynika, a bohaterowie to płaskie figury, którymi bawi się autor. Opisuje ich przy tym tylko w takim zakresie, w jakim potrzebni mu są do rozpisania akcji. Zero głębi, zero prawdziwych dramatów. Nie ma jak się nimi przejmować, bo wszyscy są tylko podstępni, okrutni, zakłamani i źli. Dobrze, że na początku książki mamy pieczołowicie rozrysowane drzewa genealogiczne – postacie tak niewiele się różnią, że warto tam sprawdzać ich wzajemne zależności i kto jest z kim jak spokrewniony, żeby się w nich nie pogubić..
Zresztą śledzenie zaplątanych intryg to najciekawsza strona tej książki. Łatwo można je przenieść na sesje rpg – gracze na pewno się w nich nie połapią i Mistrz Gry będzie mógł mieć satysfakcję z gnębienia drużyny.
Innym dość ciekawym elementem są tak zachwalane na okładce smoki. Pomysł na nie i opisy nie są bynajmniej jakieś genialne, ale niewątpliwie jest to element wyróżniający tę serię, na tle innych podobnych czytadeł fantasy.
Powieść nie jest fatalna. Jak ktoś lubi czytać o bezwzględnych intrygach tudzież smokach, to może mu nawet przypaść do gustu. Jednak na rynku jest wiele innych, lepszych książek.
Chciałbym jeszcze na koniec zwrócić uwagę na fatalną redakcję polskiego wydania. Wydawnictwo Dwójka Bez Sternika Grzegorza Szulca i Joanny Kamockiej trafia u mnie na czarną listę. Tekstu nie przeczytał najwyraźniej nikt po przetłumaczeniu (nawet chyba sama tłumaczka). Roi się od ewidentnych błędów w tłumaczeniu, literówek, niezręczności językowych itp. Naprawdę jedna z najgorszych redakcji, jakie ostatnio widziałem na polskim rynku.
Moja ocena: 7/10