» Blog » Karawanseraj
19-02-2013 10:34

Karawanseraj

W działach: Dungeon World, Golarion, sesje | Odsłony: 25

Karawanseraj
W ostatnią sobotę poprowadziłem krótki jednostrzał na mechanice World of Dungeons Johna Harpera. Jest to bardzo sympatyczna uproszczona wersja Dungeon Worlda, mieszcząca się na dwóch stronach A4 (plus karta postaci). Była dostępna dla wspierających kampanię Dungeon World na Kickstarterze, możliwe, że wkrótce autor udostępni ją szerzej. W oparciu o tę gierkę powstała wersja Warhammerowa, o której już tu wspominałem na blogu. Zainteresowanych odsyłam do tamtej, darmowej wersji.

Jestem wielkim fanem settingu Al-Qadim do drugiej edycji AD&D, przedstawiającego świat opowieści z 1001 nocy przetworzonych przez pulpowe (i baśniowe) podejście filmów hollywoodzkich o dżinach, latających dywanach i księżniczkach więzionych przez złych czarnoksiężników. Ponieważ jakoś tak się składało, że dawno nie prowadziłem nic w tych klimatach to, gdy pojawiła się okazja na poprowadzenie jednostrzału, wybrałem właśnie coś takiego.

Epizod rozegrał się w ciągu jednej nocy, którą trójka postaci prowadzonych przez graczy spędziła w karawanseraju na skraju pustyni. Dla ustalenia uwagi założyłem, że gramy w świecie Golarion w krainie Katapesh, gdzie rozgrywała się akcja kampanii "Dziedzictwo ognia", którą skończyłem ponad dwa lata temu. Jeden z graczy, który brał udział w tamtej kampanii, postanowił zagrać synem swojej dawnej postaci.

Sesja wyszła nieco krócej niż zakładałem, ale może nie było tam tak naprawdę materiału na dużo więcej. Szkic fabularny wylosowałem ze świetnego podręcznika "Eureka" (polecam!). Akcję przeniosłem z bazy kosmicznej do karawanseraju w krainie fantasy, dodałem dżina i podstępnego czarnoksiężnika i gotowe. Rozpisywaniem przeciwników nie musiałem się przejmować – zaleta uproszczonej mechaniki. Mapkę wziąłem z wikipedii, zdjęcie z Google.

Wyszło całkiem nieźle, choć mnie osobiście zgrzytnęło zachowanie jednego z moich graczy. Właściwie bez powodu jego postać zaczęła obrażać boga rycerzy zakonnych, którzy opiekowali się karawanserajem. Doszło do walki i ostatecznie postać została wtrącona do więzienia. Czyli właściwie sytuacja opanowana. Nastąpiło zdarzenie w grze i miało ono swoje konsekwencje. A jednak zniesmaczyło mnie to dosyć. Było głupie i właściwie niepotrzebne. Potencjalnie niedające szansy na zaprezentowanie przygotowanej przez MG sytuacji fabularnej – zdarzenie miało miejsce niedługo na początku sesji. W grze wyobraźni możemy dać ujście naszym zwariowanym pomysłom i np. sprawdzić, jakie to uczucie nawymyślać przedstawicielowi władzy. A z drugiej strony była to jakaś akcja. Reszta graczy była w sumie dość bierna i mam wrażenie, że byli gotowi pozwolić, żeby przygoda się potoczyła gdzieś obok nich. A ten gracz „problemowy” w pięknym stylu na koniec sesji, po uwolnieniu jego postaci z aresztu, procą uczynioną z kajdan (mówiłem, że setting jest dość pulpowy) wypuścił kamień, który krytycznie trafił (szczęście na kostkach też się przydaje!) czarnoksiężnika zamierzającego odlecieć z pomocą dżina z półnagą pięknością przewieszoną przez ramię. Piękna końcówka, dla takich momentów uwielbiam grać w rpg.

I co o tym wszystkim myśleć? Sam już nie wiem...

Komentarze


Squid
   
Ocena:
+2
LINK :)
19-02-2013 10:47
Ifryt
    @Squid
Ocena:
+2
Tak, Loreenę McKennitt znam i lubię. :)
Na tej sesji akurat nie puszczałem jej jako podkład muzyczny - co jednak zdarza mi się stosunkowo często.
19-02-2013 11:13
etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
Ale po co tu sie dziwić, mało razy (prawdziwi) ludzie robią coś głupiego bez powodu? Więc czemu nie mają tak się zachowywać i postacie?
Poprostu trzeba uświadomić graczowi że zachowanie ma konsekwencje i tyle. A jak chce szaleć to niche szaleje, w końcu to zabawa.
19-02-2013 11:52
Ifryt
    @etcposzukiwacz
Ocena:
+2
Tak, co do zasady też wychodzę z takiego założenia. Tutaj zresztą też te konsekwencje były: kości zadecydowały, że przeżył, tyle że mocno poraniony, a przebieg akcji doprowadził go do uwięzienia w areszcie.

Ale nie da się ukryć, że chyba wolałbym graczy zastanawiających się nad tym, co robią ich postacie. :)
19-02-2013 12:54
inatheblue
   
Ocena:
+1
Polecam przeczytać "Tron Półksiężyca", bo w klimacie, bezpretensjonalne fantasy ze wszystkim, co książka przygodowa mieć powinna. Dawno nie miałam tak pierwotnej radochy z czytania.
Główny bohater jest myślącym o emeryturze pogromcą zombiaków, sorry, ghuli :>
19-02-2013 20:55
Ifryt
    @inatheblue
Ocena:
+1
Leży na półeczce i czeka na swoją kolej. Może już niedługo? :)

Autor jest m.in. miłośnikiem rpg. Na swojej stronie wręcz zachęca do wykorzystania jego książki na sesjach.
19-02-2013 21:01
earl
   
Ocena:
+1
Polecam chociażby za zdjęcie - wszak miałem okazję być w tym miejscu w sierpniu ubiegłego roku. :)
20-02-2013 09:43
Wlodi
   
Ocena:
+2
@Ifryt
Gracze często robią dziwne i niezrozumiałe rzeczy.

Swego czasu podczas pewnej przygody w klimatach space opery znajomy (Pelnor) grał kapitanem małego statku wiertniczego. Pod sobą miał załogę 5 osób (innych graczy).

W skrócie sytuacja wyglądała następująco. Podczas badania pewnej asteroidy wydobyli kawałek pradawnego artefaktu. Bliżej nieokreślonej materii. Uznali, że warto będzie ją sprzedać gdyż koszt czegoś takiego potrafi być niewyobrażalny.

Odlecieli z miejsca, jak najszybciej (aby nie ryzykować namierzenia przez wojska korporacji). Niestety w połowie drogi system nadprzestrzenny nawalił, silniki padły itd...

Dryfowali przez kilka tygodni.

W pewnej chwili w ich kieurnku zaczął się zbliżać gigantyczny statek (statek gwiezdnych piratów).

Gracz będący kapitanem statku zaczął wrzeszczeć "Wystrzelić artefakt w ten okręt!". Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
"Nikt nie dostanie artefaktu! Zniszczymy ich nim!". Dalej każdy z graczy nie rozumiał o co chodzi. Ja sam uniosłem brwii i próbowałem zrozumieć gracza.

Koniec końców dowódcą została inna osoba i ukryli artefakt, aby później próbować ucieczki z okrętu wroga.

Po sesji Pelnor stwierdził "Nie rozumiem tej space opery".

Od tamtej pory przestałem im prowadzić w takich klimatach.

Może inaczej ...

Przestałem prowadzić space operę kiedy jednym z graczy byłby Pelnor. ;) :P
20-02-2013 11:05
etcposzukiwacz
    Zdziwiony ale inaczej niż Ty
Ocena:
+1
@ Wlodi
Zaskoczyło mnie wasze (tj. MG i graczy) nie zrozumienie pomysłu tego gracza, przecież był całkiem dobry.Skoro od czasu załadunku artefaktu statek sypie się to można się domyśleć, że to jego wina. Pomysł ataku artefaktem zasługuje na nagrode (pedeki) za swoją orginalność, a nie kare dla gracza. Rozumiem że artefakt Tobie jako MG był niezbędny, ale co tu pisać, że się nie rozumie działań gracza.
20-02-2013 11:30
Wlodi
   
Ocena:
+1
Faktycznie powinienem był mu na to pozwolić. Sęk w tym, że nie sądzę, aby to rozwiązało problemy, a raczej tylko ich przysporzyło. ;)
Statek ledwo się trzymał już przed załadunkiem.

Trzeba było w tym wszystkim widzieć minę kapitana (tzn. Pelnora). On był w pełni przekonany, że działa racjonalnie. W tym wypadku jednak tak nie było. Artefakt nie miał wpływu na stan statku (był to jeden z elementów gdzie drużyna kłuciła się, że już dawno powinni byli zawitać do jakiegoś portu). :)
20-02-2013 11:49
inatheblue
   
Ocena:
+2
Masz gracza o dobrze rozwiniętej paranoi rpgowej. To oznacza długotrwałe doświadczenie w sesjach z MGkami, którzy stosują nadmiar niekorzystnych dla graczy twistów fabularnych :D

Nam ostatnio NPCe wyrzucili za burtę mutanta, którego chcieliśmy dowieźć do Marienburga na przesłuchanie. Moja początkująca czarodziejka, która całe życie nie wystawiała nosa zza książek, walnęła otwartym tekstem, że to czciciel Siewcy Zarazy. No i było grubo :D
20-02-2013 12:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.