12-10-2011 11:45
Robin D. Laws „The Worldwound Gambit”
W działach: książki, Golarion | Odsłony: 7
Mało czytałem naprawdę dobrych powieści osadzonych w światach gier fabularnych. Nie do końca wiem z czego to wynika. Czy dokładnie opisane realia utrudniają wpasowanie w nie wymyślonej przez siebie historii? Ale przecież powieści historyczne toczą się w dużo dokładniej opisanym naszym świecie, a przeciętny ich poziom wydaje się dużo wyższy od „growych” powieści fantasy. Może bardziej problemem są nawyki roleplejowców u autorów piszących te powieści? Literacka opowieść rządzi się przecież dość odmiennymi prawami od sesji rpg.
Bardzo dobrym przykładem, że jednak niektórzy zdają sobie z tego sprawę, jest najnowsza powieść Robina D. Lawsa, pisarza, ale również twórcy gier fabularnych o sporym dorobku – jest autorem „Feng Shui”, „HeroQuest”, „Og”, a ostatnio zdobywającej coraz większą popularność mechaniki GUMSHOE, na której oparto „Trail of Cthulhu” czy nowsze „Ashen Stars”, gdzie śledztwa toczą się w realiach kosmicznego sf. Laws oprócz powieści pisał także scenariusze filmów i komiksów. Prowadzony przez niego bardzo ciekawy i wszechstronny blog pokazuje, że świetnie się orientuje w różnych dziełach kultury w wersji pop jak i klasycznej.
To właśnie nazwisko autora skłoniło mnie głównie do sięgnięcia po „The Worldwound Gambit”. Z drugiej strony, także świat Golarion, domyślny dla wydawanego przez Paizo Pathfindera, cieszy się moim zainteresowaniem, o czym można się przekonać przeglądając wpisy tutaj na blogu. Powieść jest dopiero czwartą w linii wydawniczej Paizo i widać, że dba się o to, żeby pokazać świat Golarion od najciekawszej strony.
Tutaj miejscem akcji jest kraina Mendev i sąsiadująca z nią tytułowa Worldwound – miejsce przypominające nieco Pustkowia Chaosu z Warhammera, siedlisko demonów i wszelkiego plugastwa. Czytając powieść śledzimy poczynania grupki złodziei i oszustów, którzy uznając, że ataki demonów zaczęły zbytnio szkodzić ich interesom, wyruszają na własną małą krucjatę, aby pokonać je nie siłą, ale podstępem. Choć skład drużyny jest dość typowy dla rpg – oprócz trójki łotrzyków mamy maga, wojownika i barda, to jednak bardzo mało tu walk, a akcja skupia się na rozpracowaniu przeciwnika oraz przygotowaniu i przeprowadzeniu podstępu. Wyraźną inspiracją był tu film „Ocean’s Eleven”, zresztą nawet główny bohater, Gad, jest wprost wzorowany na postaci granej przez George’a Clooneya (łącznie z wyglądem).
Specyficznym zabiegiem autora jest opisywanie całej akcji w czasie teraźniejszym. Choć początkowo trochę trudno się przyzwyczaić, to po jakimś czasie można docenić, że faktycznie pomaga to w większym zaangażowaniu w toczącą się akcję. Jest to jednak, moim zdaniem, szczegół nie wpływający zasadniczo na odbiór powieści.
Dużo większe znaczenie ma fakt, że jest to książka zdecydowanie pisana dla dorosłego czytelnika. Ma dość mroczny klimat, bohaterowie są niejednoznaczni moralnie, występują odważne sceny erotyczne, opisy krainy i twierdzy demonów mogą wzbudzić prawdziwe obrzydzenie. Zresztą i zakończenie wcale nie jest do końca jednoznaczne – co uważam za zaletę. Mówiąc o zaletach, nie można nie wspomnieć o świetnym humorze, którym nasycona jest cała powieść. Sporo celnych tekstów w ustach bohaterów i niewzruszona ironia nadają jej charakter prawdziwie łotrzykowski.
Bardzo dobrze mi się to czytało. Miłośnik fantasy szukając solidnej rozrywki powinien zwrócić uwagę na tę mało znaną pozycję. Nie przestraszyć się świata z gry fabularnej i opisów w czasie teraźniejszym, ale w pełni cieszyć się numerem wykręconym demonom przez szajkę rzezimieszków.
Osoby, które zachęciła ta recenzja, mogą przeczytać darmowe opowiadanie Robina D. Lawsa z tą samą grupą bohaterów „The Ironroot Deception”.
Bardzo dobrym przykładem, że jednak niektórzy zdają sobie z tego sprawę, jest najnowsza powieść Robina D. Lawsa, pisarza, ale również twórcy gier fabularnych o sporym dorobku – jest autorem „Feng Shui”, „HeroQuest”, „Og”, a ostatnio zdobywającej coraz większą popularność mechaniki GUMSHOE, na której oparto „Trail of Cthulhu” czy nowsze „Ashen Stars”, gdzie śledztwa toczą się w realiach kosmicznego sf. Laws oprócz powieści pisał także scenariusze filmów i komiksów. Prowadzony przez niego bardzo ciekawy i wszechstronny blog pokazuje, że świetnie się orientuje w różnych dziełach kultury w wersji pop jak i klasycznej.
To właśnie nazwisko autora skłoniło mnie głównie do sięgnięcia po „The Worldwound Gambit”. Z drugiej strony, także świat Golarion, domyślny dla wydawanego przez Paizo Pathfindera, cieszy się moim zainteresowaniem, o czym można się przekonać przeglądając wpisy tutaj na blogu. Powieść jest dopiero czwartą w linii wydawniczej Paizo i widać, że dba się o to, żeby pokazać świat Golarion od najciekawszej strony.
Tutaj miejscem akcji jest kraina Mendev i sąsiadująca z nią tytułowa Worldwound – miejsce przypominające nieco Pustkowia Chaosu z Warhammera, siedlisko demonów i wszelkiego plugastwa. Czytając powieść śledzimy poczynania grupki złodziei i oszustów, którzy uznając, że ataki demonów zaczęły zbytnio szkodzić ich interesom, wyruszają na własną małą krucjatę, aby pokonać je nie siłą, ale podstępem. Choć skład drużyny jest dość typowy dla rpg – oprócz trójki łotrzyków mamy maga, wojownika i barda, to jednak bardzo mało tu walk, a akcja skupia się na rozpracowaniu przeciwnika oraz przygotowaniu i przeprowadzeniu podstępu. Wyraźną inspiracją był tu film „Ocean’s Eleven”, zresztą nawet główny bohater, Gad, jest wprost wzorowany na postaci granej przez George’a Clooneya (łącznie z wyglądem).
Specyficznym zabiegiem autora jest opisywanie całej akcji w czasie teraźniejszym. Choć początkowo trochę trudno się przyzwyczaić, to po jakimś czasie można docenić, że faktycznie pomaga to w większym zaangażowaniu w toczącą się akcję. Jest to jednak, moim zdaniem, szczegół nie wpływający zasadniczo na odbiór powieści.
Dużo większe znaczenie ma fakt, że jest to książka zdecydowanie pisana dla dorosłego czytelnika. Ma dość mroczny klimat, bohaterowie są niejednoznaczni moralnie, występują odważne sceny erotyczne, opisy krainy i twierdzy demonów mogą wzbudzić prawdziwe obrzydzenie. Zresztą i zakończenie wcale nie jest do końca jednoznaczne – co uważam za zaletę. Mówiąc o zaletach, nie można nie wspomnieć o świetnym humorze, którym nasycona jest cała powieść. Sporo celnych tekstów w ustach bohaterów i niewzruszona ironia nadają jej charakter prawdziwie łotrzykowski.
Bardzo dobrze mi się to czytało. Miłośnik fantasy szukając solidnej rozrywki powinien zwrócić uwagę na tę mało znaną pozycję. Nie przestraszyć się świata z gry fabularnej i opisów w czasie teraźniejszym, ale w pełni cieszyć się numerem wykręconym demonom przez szajkę rzezimieszków.
Osoby, które zachęciła ta recenzja, mogą przeczytać darmowe opowiadanie Robina D. Lawsa z tą samą grupą bohaterów „The Ironroot Deception”.