» Blog » The House on Gryphon Hill
11-08-2008 12:28

The House on Gryphon Hill

W działach: sesje, D&D4 | Odsłony: 4

The House on Gryphon Hill
(Scenariusz ten można oficjalnie ściągnąć ze strony Wizards of the Coast.)

We wczorajszą niedzielę rozpoczęliśmy grę w jeden z najbardziej klasycznych scenariuszy do Dungeons & Dragons. Napisaną w 1986 roku przygodę rozgrywamy przy użyciu zasad z 2008 roku, a więc 4 edycji DnD. To była moja już 7 sesja z wykorzystaniem tych reguł, gracze rozegrali ich tyle samo lub nawet mniej, ale mechanika ta jest na tyle prosta, że nie ma z nią większych problemów. Nigdy wcześniej nie grałem ani nie prowadziłem tego scenariusza, ale po przeczytaniu zrobił na mnie całkiem dobre wrażenie i pomyślałem, że może się spodobać naszej grupie.

Graliśmy przez 3 godziny, od 19 do 22. Spotkaliśmy się dwie godziny wcześniej i rozmawialiśmy o planowanej równolegle kampanii do Cthulhu (postanowiliśmy rozegrać “Maski Nyarlathotepa”) i postaciach do niej. Miejsce rozgrywki było dość nietypowe, gdyż korzystając z wyjazdu wakacyjnego rodziców Suarrilk umówiliśmy się u niej w mieszkaniu. Okazało się całkiem wygodnie (kanapa, fotele) i mieliśmy pod ręką komputer (co nie jest regułą na naszych sesjach) – łatwo było poszukać potrzebnych rzeczy, a przy okazji załatwiał kwestie muzyki. Niestety trochę przeszkadzały odgłosy ruchliwej ulicy za oknem, a z powodu gorąca zamknięcie okien raczej nie wchodziło w grę.

Suarrilk grała Xynthią, smoczą czarodziejką (dragonborn warlock (fey)).
Paweł miał pół elfa iluzjonistę, o imieniu Hadarai.
Maciek odgrywał smokowca paladyna, zwanego Hargoth.
Wszystkie postacie są na poziomie 5, co jest poniżej oryginalnie zakładanych wymagań (8 poziom), ale ponieważ i tak wszystkie walki muszę dostosować pod drużynę (scenariusz napisano do 1 edycji AD&D), uznałem, że nie będzie to kłopotem, a tylko podkreśli zakładaną w scenariuszu atmosferę horroru.

Przygoda zaczyna się dość zaskakującą walką. Bez żadnych wyjaśnień bohaterowie znajdują się w krypcie z władcą wampirów. Choć to sam Strahd von Zarovich, ikoniczna postać DnD (choć akurat z moich graczy nikt go nie kojarzył), to użyłem zwykłych statystyk Vampire Lord z Monster Manuala. Ale i tak walka przebiegła dokładnie tak jak powinna i potwór 11 poziomu po prostu rozniósł bez problemu naszą 5 poziomową drużynę. Na szczęście wszystko okazało się tylko snem. Choć czy naprawdę…?

Myślę, że fajnie ukazało to potęgę przeciwnika, z jakim będą musieli się zmierzyć i że będą musieli poszukać innych sposobów na pokonanie go niż bezpośrednie starcie.

Potem było sporo łażenia po miasteczku i rozmowy z NPCami. Trochę atmosfery niepewności, podejrzeń i dziwności chyba w tym wszystkim było, ale ogólnie miałem w końcu wrażenie, że gracze się nudzą. Pewnie miały na to wpływ także przyczyny pozasesyjne – ogólne zmęczenie i senność – ale i tak trzeba było coś z tym zrobić. Pomyślałem, że idealnie do tego nada się walka. A jak to w klasycznym scenariuszu sprzed ponad 20 lat, mamy w nim przewidziane spotkania losowe, osławione ‘random encounters’. Gdy tylko bohaterowie wyszli poza miasteczko i udali się w stronę dworu hrabiego Weathermay, na prośbę którego tutaj w ogóle przybyli, z nawiedzonych (jak mówią) wrzosowisk nadbiegły trzy piekielne ogary (Hell Hounds). Walka była trudna, ale bardzo satysfakcjonująca dla graczy. DnD4 naprawdę potrafi sprawić wiele radości w tym aspekcie. Comba, rozgrywki taktyczne i różnorodne moce potrafią wciągnąć nawet tych graczy, którzy na ogół preferują inne aspekty rpg (jak np. Suarrilk).

Choć sesja raczej nie należała do tych najlepszych, to i tak bardzo się cieszę, że mogłem ten niedzielny wieczór spędzić właśnie w ten sposób. Pomimo tych kilkunastu lat przez które bawię się w rpg, dalej sprawiają mi one masę przyjemności.
1
Notka polecana przez: Suarrilk
Poleć innym tę notkę

Komentarze


kaduceusz
   
Ocena:
0
Rozumiem, że palnujecie dokończyć HotGH?
11-08-2008 12:32
Ifryt
   
Ocena:
0
Jak najbardziej. Podejrzewam tylko, że dopiero jakoś we wrześniu. W najbliższy weekend (ten ze świętem) większość osób wyjeżdża, a potem planujemy zacząć wspomniane w powyższym wpisie Cthulhu. Docelowo mam nadzieję, że sesje będą się wymieniać co drugi tydzień. Ogólnie z Cthulhu się bardzo cieszę, bo nie dość, że będę miał okazję pograć w jedną z bardziej znanych kampanii, to w dodatku będzie prowadził ją mój przyjaciel, Maciek, co trochę rozluźni moje mistrzowanie (bo do tej pory to było prawie wyłącznie moje zadanie).
11-08-2008 12:37
kaduceusz
   
Ocena:
0
A ktulacza na zwyczajnych zasadach, czy trailowych? :-)
11-08-2008 12:51
Ifryt
   
Ocena:
0
Na zwyczajnych. Choć oczywiście proponowałem "Trail of Cthulhu" to jednak nie ja będę Mistrzem (tfu, Strażnikiem Tajemnic ;) więc nie upierałem się. A nasz MG uznał, że nie ma czasu na konwersję mechaniki.
11-08-2008 13:38
Suarrilk
   
Ocena:
0
Muszę powiedzieć, że ta niedzielna sesja mi się podobała i nawet ta długaśna walka na końcu - nareszcie zaczynam się rozeznawać w mocach mojej postaci, więc faktycznie użycie ich - zwłaszcza, gdy rzut kością okaże się pomyślny - daje dużo satysfakcji i frajdy. A przecież właśnie o zabawę dobrą chodzi :)

PS. Ja na Cthulhu czekam niecierpliwie :D
11-08-2008 14:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.